top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraOla

Wyprawa rowerowa ze Świnoujścia na Hel cz.1 - Bizon Europejski - widzieliśmy go :)

Zaktualizowano: 10 wrz 2018


Czy to nie jest niesamowite, że nie trzeba lecieć do Ameryki, żeby zobaczyć bizona na własne oczy? :) To jest super fajne, a przy tym można spędzić super czas i zobaczyć fajne miejsca. A było to tak.



W sierpniu odbyliśmy naszą długo wyczekiwaną wyprawę rowerową z sakwami ze Świnoujścia na Hel. Brzmiało lekko przerażająco, ekstremalnie i szokująco. Jednak teraz już wiem na pewno. Da się i to wcale nie jest takie trudne jakie się wydaje na pierwszy rzut oka.

O przygotowaniach można poczytać tutaj. O pakowaniu i o tym co zabrać jest tutaj. Teraz spiszę sobie to co przeżywaliśmy już w trakcie:)

Wyprawa rozpoczęła się w sobotę 4 sierpnia i ten dzień miał w sumie niewiele wspólnego z pedałowaniem. Cały dzień dane nam było spędzić w pociągu relacji Warszawa - Świnoujście. W jedynym dziennym bezpośrednim pociągu na tej trasie. Szczerze powiem - nikomu nie polecam i nie życzę tej i takiej podróży, szczególnie z rowerami. Sprzedano nam bilety dla nas i rowerów jednak pociąg nie ma wagonu przystosowanego do przewożenia rowerów, nasze musieliśmy upchnąć w korytarzyku przy końcu wagonu tuż przy wejściu do toalety między drzwiami wyjściowymi. Przekichane. I dla nas (bo bałyśmy się z Agnieszką, że coś się z tymi rowerami stanie) i dla innych pasażerów (bo wchodzenie i wychodzenie do i z wagonu było utrudnione, podobnie dostęp do toalety). Ponadto pociąg zatrzymuje się kilkanaście razy zanim dotrze do stacji docelowej. A my za każdym razem musiałyśmy udać się do korytarzyka i pilnować rowerów. Dzień był upalny (coś w granicach 35 stopni), klimatyzacji nie było, wagonu restauracyjnego też nie. Pan z wózeczkiem gastronomicznym jak już do nas dotarł to miał do zaoferowania kawę, herbatę i rogalika seven days (jednego!!!). Masakra. Żeby dzieci (i my) nie padły w pragnienia, w Poznaniu wybiegłam do sklepiku dworcowego kupować wodę. Ale już starczy tego złego. Finał finałów dotarliśmy szczęśliwe do Świnoujścia.

Tuż obok dworca pkp znajduje się przeprawa promowa na drugą stronę Świny. Prom jest darmowy i właściwie non stop pływa w te i nazat. Czyli mniej więcej co 20 minut. Przeprawiliśmy się na drugą stronę, popedałowaliśmy kilka minut w stronę promenady, żeby usiąść w jakiejś knajpce i coś zjeść. Potem już na ulicę Bursztynową na nocleg. Ten jeszcze w normalnym łóżku.

5 sierpnia w niedzielę rozpoczęła się właściwa wyprawa. Dni wypełnione pedałowaniem i atrakcjami. Pierwsze "kroki" skierowaliśmy w stronę plaży. Podobno najszerszej w Polsce. I do wiatraka Stawa Młyny.

Stawa Młyny to znak nawigacyjny w kształcie wiatraka znajdujący się na końcu falochronu zachodniego w Świnoujściu. Poza swoją rolą nawigacyjną, jest wielce urokliwy a i wiąże się z nim pewna legenda.

Gdy Świnoujście stało się miastem portowym, jego mieszkańcy zaczęli pracować na statkach, wypływając na długie rejsy. Żony czekały na marynarzy, którzy wracali wyczerpani i postarzali. Jedna z nich, Alicja, zrozpaczona wyglądem swojego ukochanego Krzysztofa poszła w nocy nad brzeg morza i płakała. Tajemniczy głos kazał jej szukać ratunku w stojącym za nią wiatraku, z którego wyszedł stary młynarz. Kazał on przyjść Alicji następnego dnia wraz z mężem; wówczas polecił okładać go błotem, zażywać kąpieli w morzu i spacerować. Tydzień później zabrał go do wiatraka. Po pewnym czasie mąż Alicji wyszedł z wnętrza odmłodniały. Wiatrak szybko zaczęli odwiedzać także i inni marynarze. Gdy jednak umarł stary młynarz, okazało się, że nikt nie zna sekretów jego zabiegów, a mechanizm wiatraka stanął. (za wikipedia)

Stawa Młyny robi bardzo dobre wrażenie a na plaży nieopodal znajduje się szkółka kitesurfingu, co powoduje, że mamy piękny krajobraz granatu morza, bieli wiatraka, beżu plażowego piasku i wszystkich kolorów tęczy na latawcach do kita :) na prawdę świetnie się na to patrzy jak i świetnie się w tych okolicznościach odbywa plażowy piknik na kocyku :)


Ciekawostka: Stawa Młyny w 1976 była wykorzystana w filmie Latarnik w reżyserii Zygmunta Skoniecznego. Dobudowano niewielki budynek oraz balkon które po ukończeniu zdjęć rozebrano.



Z plaży ruszyliśmy w stronę przeprawy promowej przez Świnę. Po drugiej stronie czekała nas pierwsza na trasie Latarnia Morska. Po drodze mijaliśmy Fort Zachodni i Fort Anioła. Obydwa powstały w drugiej połowie XIX wieku. Robią wrażenie już jak się koło nich przejeżdża ale nie były one naszym celem i też nie mieliśmy czasu poznać ich dokładnie. To jeden z powodów, dla których wrócimy do Świnoujścia:)

Po drugiej stronie Świny udaliśmy się w stronę Latarni Morskiej. Droga wiodła dość na około. Musieliśmy objechać port, tereny budowy nowych dróg, przejazd kolejowy (dzieci naliczyły 50 wagonów towarowych w przejeżdżającym pociągu). Szczęśliwi w końcu dotarliśmy na miejsce.

Latarnia Morska w Świnoujściu jest najwyższą latarnią morską na polskim wybrzeżu. Mierzy 68 metrów wysokości i jest jednocześnie jedną z najwyższych latarni na świecie. Wybudowana w połowie XIX wieku, od roku 2000 jest udostępniona do zwiedzania. Niestety nie udało nam się na nią wejść, z powodu zbyt silnego wiatru nie wpuszczano turystów na wieżę latarni. To kolejny powód, dla którego musimy wrócić do Świnoujścia. Jednakże przy latarni nudno nie było. W kolejce po frytki w podlatarnianym barze, dzieci wypatrzyły pana w stroju epokowym (to znaczy żołnierskim) a szczególnie zainteresowała ich uwieszona u pasa broń. Pan nie zignorował zainteresowania dzieci, radośnie opowiedział, że ta broń to bagnet nożowy używany przez żołnierzy w czasie pierwszej wojny światowej, pokazał również bardzo obrazowo, jak należało go używać aby przeciwnika skutecznie wysłać na tamten świat. Dzieci o dziwo nie wykazały oburzenia czy też obrzydzenia (bagnet należało wbić w brzuch, przekręcić i dopiero wyciągnąć...grrrrrr!!!) a wyglądały wręcz na zaciekawione....hmmmmm

W bliskim sąsiedztwie latarni znajduje się ciekawie położony Fort Gerharda. Fort Gerharda zwany też Fortem Wschodnim to jeden z najlepiej zachowanych pruskich fortów artyleryjskich w Europie. Otoczony fosą prezentuje się na prawdę ładnie. Kawałek dalej znajduje się tzw. Bateria Brzegowa czyli miejsce dla armat dalekonośnych o zasięgu do kilkunastu kilometrów (wow!!!) , której zadaniem była ochrona portu i ujścia Świny na daleki dystans.





Po odwiedzeniu latarni udaliśmy się w stronę Międzyzdrojów, gdzie zjedliśmy obiad i dalej przejechaliśmy do Pokazowej Zagrody Żubrów w Wolińskim Parku Narodowym. Tutaj można podziwiać te dostojne zwierzęta z całkiem małej odległości. Robią wrażenie. I choć dotarliśmy tutaj już pod koniec dnia, to dzieciaki wykrzesały z siebie tajne pokłady energii, żeby rozeznać się po okolicy. W końcu nie codziennie można sobie z bliska popatrzeć na bizony europejskie:)

Żubr to najpotężniejsze dziko żyjące zwierzę Europy. Nazwy: łacińska (bison bonasus) czy angielska (european bison) używające słowa bizon doskonale oddają charakterystykę, bo bizon zdecydowanie kojarzy się z dużym zwierzęciem niosącym ze sobą ogromną siłę. Może te bizony europejskie emanują taką dawką siły i energii, że dzieciaki chłonęły ją w powietrza i nabrały nowego wigoru pod koniec dnia:)

Nasz bizon europejski był bliski całkowitemu zniknięciu z naszej planety, dlatego tak ważne jest dbanie o środowisko, przyrodę i ochrona zagrożonych gatunków. Na chwilę obecną w Polsce żyje 1873 żubrów (dane z końca roku 2017). To co prawda ponad czterokrotnie więcej niż żyje morświnów, ale trzeba tak samo mocno starać się o ich zachowanie na naszej planecie.


Garść informacji o bizonie europejskim

W zagrodzie spotkać można też inne zwierzaki: dzika, jelenia czy sarnę i dowiedzieć się troszkę na ich temat.

Z Zagrody Pokazowej Żubrów udaliśmy się w stronę Wisełki, gdzie mieliśmy zaplanowany pierwszy nocleg. Przed nami było około 9 kilometrów pedałowania przez piękne lasy Wolińskiego Parku Narodowego. Mijaliśmy Jeziora Warnowo oraz Czajcze (jeśli ktoś ma więcej czasu niż my, to to jest doskonałe miejsce na piknik, spacer i cieszenie się bliskością przyrody). O zmroku dotarliśmy na ulicę Nowowiejską na pole namiotowe przy Willi Wisełka. Rozbiliśmy namioty i chcieliśmy udać się na spacer po plaży. Nasze plany pokrzyżował deszcz, a właściwe solidne oberwanie chmury. Schroniliśmy się pod dachem napotkanej restauracji. Chcieliśmy zrobić też zakupy na śniadanie, ale lokalny sklep okazał się zamknąć wrota przed godziną wskazaną w informacji. Na szczęście miła pani była jeszcze na zapleczu i zechciała obsłużyć nas przez tylne drzwi. Deszcz usatysfakcjonowany godzinnym padaniem też sobie dał spokój i udało nam się wrócić do namiotów mniej więcej na sucho i spokojnie pójść spać :)

Kolejny dzień rozpoczęliśmy od nieplanowanego podjazdu i to nie była ostatnia górka tego dnia :) mieliśmy do pokonania około 3 kilometrów do drugiej na liście latarni Kikut. Droga do latarni jest urocza, malownicza, przez piękne lasy Parku, z wieloma rozgałęziającymi się ścieżkami. Uatrakcyjniona wystającymi korzeniami, tworzącymi niezbyt przyjazne jeździe podłoże, i pozwalanymi pniami drzew. Zdarzało się nam na tym krótkim odcinku schodzić z rowerów i przeprowadzać je przez napotkane przeszkody. Ostatnia "prosta" do latarni zaskoczyła nas jeszcze bardziej. Do latarni podjechać się nie da:( to co mogliśmy zrobić to przypiąć rowery do płotu z żerdzi i pokonać te ostatnie metry pieszo. Tak oto dotarliśmy do Latarni Kikut. Latarnia ta jest bezobsługowa, co oznacza, że nie można na nią wejść. Można sobie usiąść przy niej na ławeczce:)

Latarnia Morska Kikut nie od razu była latarnią. Za czasów, kiedy tereny, na których się ona znajduje, należały do Niemiec, była to wieża widokowa. Kiedy tereny te wróciły do terytorium Polski, wieża została przekształcona w Latarnię Morską.


Ciekawostka: Zauważyć można, że latarnia Kikut nie jest zbudowana z jednego budulca. Wieża widokowa, którą była pierwotnie, zbudowana została z kamienia polnego. Aby przekształcić ją w latarnię morską podwyższono ją za pomocą cegieł i na szczycie umieszczono laternę ze źródłem światła.

Przy latarni spotkaliśmy bardzo miłego Pana, który okazał się być marynarzem, a dokładnie kapitanem. Opowiedział nam o przesądzie związanym z ta latarnią. Mianowicie ma ona mieć dobroczynny wpływ na nasze zdrowie a aby sobie to zdrowie zapewnić na długie lata, należy okrążyć latarnię dwukrotnie. Oczywiście nie mogliśmy zignorować tej informacji i niezwłocznie każdy z nas odbył swoje dwa okrążenia :) Patrząc na kapitana, który opowiedział nam tę historię, trudno było nie uwierzyć w zbawienną moc latarni - Pan ma lat siedemdziesiąt, biega w maratonach i do latarni również przybiegł:)

Przyszła pora ruszać dalej. Plan był aby tym samym szlakiem przez las wrócić do głównej drogi i udać się w kierunku Dziwnowa. Ale na miejscu okazało się, że szlak wiedzie dalej po drugiej stronie wzniesienia, na którym stoi latarnia. Tylko że nie da się tu podjechać rowerem. Szybki bilans zysków i start i postanowione. Wnosimy rowery. To niby tylko kilkadziesiąt metrów ale nasze rowery ważyły prawdopodobnie po około 30 kg. Trzeba było zdjąć sakwy i wszystkie bagaże, wtargać je pod górkę, wrócić po rowery, załadować wszystko i ruszyć dalej. I tak zrobiliśmy. Lekko nie było. Emil i Zuza też dzielnie uczestniczyli w przenoszeniu naszego ekwipunku. I nawet nie wyglądali jakby to było jakieś ciężkie zadanie. Tup tup i już byli na górze:) ot młodość;)

Ciekawostka: Pisałam wcześniej, że latarnia w Świnoujściu jest najwyższa w Polsce. Tak, biorąc pod uwagę wysokość wieży. Ale jest jeszcze drugi sposób mierzenia wysokości latarni, mianowicie chodzi o wysokość światła nad wodą. I tutaj rekordzistką jest latarnia Kikut, która mimo niziutkiej wieży (zaledwie 18,2 m), ma wysokość światła nad wodą aż 91,5 m, co czyni ją w tym aspekcie najwyższą latarnią na polskim wybrzeżu.

Od miejsca docelowego dzieliło nas jakieś 18 kilometrów. W połowie zrobiliśmy sobie przerwę na plażowanie. Mimo "sporego obłożenia" (delikatnie rzecz ujmując) udało nam się znaleźć swój kawałek podłoża na ręczniki:) dzieci cieszyły się wodą, falami i budowaniem zamków z piasku. Ja próbowałam relaksować się w pozycji horyzontalnej. To tutaj, przy plaży w Międzywodziu spotkaliśmy pierwsze tablice informacyjne WWF o fokach i morświnach.

Po lenistwie na plaży ruszyliśmy dalej. Na naszej trasie był most zwodzony w Dziwnowie na rzece Dziwnej. Żaden to zabytek, nowa konstrukcja, wybudowana w 1994 roku, ale jest lokalną atrakcją. Część mostu podnosi się, aby rzeką mogły przepłynąć jednostki pływające.

My nie mieliśmy tyle szczęścia, na podniesienie mostu musielibyśmy czekać prawie dwie godziny (więc nie czekaliśmy). Ale most i tak przyciąga uwagę i jest ładny :)


zdj. z portalu www.dziwnow.com.pl
Ciekawostka: płynąca pod mostem rzeka Dziwna, zawdzięcza swoja nazwę pewnemu nietypowemu zachowaniu. Mianowicie nurt od czasu do czasu zmienia kierunek i rzeka zamiast płynąć do morza zmienia swój kierunek wlewając słoną wodę morską do Zalewu Kamieńskiego. Dzięki temu wędkarzom zdarza się w słodkich wodach zalewu złowić typowo morską rybę, na przykład flądrę lub dorsza.

Po minięciu mostu nastał ten moment, kiedy należała nam się przerwa. Z punktu widzenia mam - przerwa na zasłużoną pyszną kawkę. Z punktu widzenia dzieci - na niezbędne do życia i pedałowania lody!!! I tak oto zatrzymaliśmy się w Miodzio Caffe. Kawa była bardzo dobra. Lody też dzieciom smakowały. Natomiast prowadzący Miodzio Caffe okazali się cudownymi gospodarzami, rozmowa z nimi to była czysta przyjemność. Ale wiadomo, przyjemność nie mogła trwać wiecznie, trzeba było ruszać dalej, aby dotrzeć na miejsce noclegu przed nocą. W Dziwnówku trafiliśmy na pole namiotowe przy ulicy 1 maja. Przyszło nam rozbijać namioty na klepisku, dobrze, że pan w recepcji miał młotek, i nie bał się go użyczać gościom:) Po wieczornym spacerku i pizzy na kolacje poszliśmy spać:)

Ciąg dalszy nastąpi, bo przed nami ciągle było ponad 300 km do pokonania. Teraz troszkę zdjęć z tego etapu:















Wersja ekspresowa opisu:

Trasa przebiegała tak:

Świnoujście Stawa Młyny > Latarnia w Świnoujściu > Międzyzdroje > Zagroda Pokazowa Żubrów Wolińskiego Parku Narodowego > Warnowo > Wisełka

Do zobaczenia po drodze:

Stawa Młyny, Forty w Świnoujściu, Latarnia Morska w Świnoujściu, Aleja Gwiazd w Międzyzdrojach, Muzeum Przyrodnicze Wolińskiego Parku narodowego w Międzyzdrojach, Zagroda Pokazowa Żubrów, Jeziora Warnowo i Czajcze > Most Zwodzony w Dziwnowie i rzeka Dziwna.

103 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page