top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraOla

Udany pierwszy raz... bezowy:) 




Beza – kolejny udany pierwszy raz;)

Robiłam lody, domowe lody. Moje dzieci uwielbiają lody a ja nie mogę znieść tego, że te ze sklepu są kolejną dawką niepotrzebnych i niekoniecznie zdrowych składników. W okolicy w zasięgu przejażdżki rowerowej nie ma cukierni z lodami własnego wyrobu, więc robię je czasem w domu. Ale nie o lodach ma tu być.

Po robieniu lodów zostały się 4 białka. Szkoda było ich wyrzucić, więc postanowiłam zrobić pierwsze w życiu bezy. Historia pokazuje, że w moim wykonaniu pierwsze razy udają się najlepiej i wygląda na to, że bezy są potwierdzeniem tej reguły.

O bezach mówią, że nie są łatwe, że trzeba potrenować. W sumie mogę potrenować na pozostałych 4 białkach, i tak już czekały w szklance na to co zgotuje im los;).

„Wyguglałam” kilka przepisów i opisów związanych z bezami. Różnie piszą, różnie mówią, jedni dają mąkę i ocet, inni nie, jedni dają cukier od razu, inni nie. Nie miałam w domu mąki ziemniaczanej, więc nie interesowały mnie przepisy z mąką, nie chciałam dawać octu więc i te ominęłam.

Ostatecznie wyciągnęłam wnioski i postępowałam następująco:




Przygotowałam składniki na bezy:

4 białka (to były duże wiejskie jaja)

1 szklanka cukru (wyczytałam że na jajko powinna przypadać ¼ szklanki cukru, na duże jajko nawet troszkę więcej)

2-3 łyżki kakao (jeśli ktoś chce zrobić sobie bezy czekoladowe)

Szczypta soli.

Piec włączyłam i ustawiłam na 160 stopni bez termoobiegu. Białka ze szczyptą soli zaczęłam ubijać mikserem w metalowej misce. Po około 2 minutach, jak jajka się już spieniły, zaczęłam dodawać cukier cały czas miksując. Cukier należy dodawać bardzo małymi porcjami aby białko w tzw. międzyczasie się porządnie ubiło. Ubijałam do momentu uzyskania puszystej białej masy, która nie wypadała z miski po odwróceniu jej do góry nogami. Myślę że trwało to około 15 minut.

Następnie podzieliłam masę na dwie części. Do jednej części dodałam kakao i zmiksowałam (Emil jada głównie czekoladowe słodycze więc to z myślą o nim ten eksperyment). Nakładałam porcje masy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Nie mam w domu szprycy więc nakładałam łyżką do zupy. Należy zachować odstępy bo bezy wyrosną. Do części masy użyłam foremek silikonowych i to nie był dobry pomysł, bo upiec to się upiekły ładnie, ale jako, że wyszły idealnie kruche to ciężko je było wyjąć z foremek bez uszkodzenia.

Bezy piekłam przez 10 minut w temperaturze 160 stopni a następnie zmniejszyłam temperaturę do 130 stopni i piekły się jeszcze godzinę.

Jak smakują? Doskonale. Wyszły tak jak powinny, kruche i delikatne na zewnątrz i wilgotne i ciągnące w środku. Jak ktoś woli całkiem suche i chrupiące, niech zostawi je w piecu na kolejne pół godziny.

SMACZNEGO !!!











11 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page