top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraOla

Weekend w Zielonej Górze

Zaktualizowano: 4 cze 2018

Do Zielonej Góry ciągnęło Nas... towarzystwo. Myślę sobie, miasto jak miasto. W sumie nie było nigdy priorytetem na liście miejsc do odwiedzenia. Do czasu, aż poznaliśmy ciocię Patrycję :) (Patrycja, nie złość się za tą ciocię > please! ;) Patrycja mieszka w Zielonej Górze. Patrycję uwielbiają Hania i Emil (i wygląda na to, że sympatia jest odwzajemniona:).

W związku z tym Zielona Góra wjechała na listę miejsc priorytetowych do odwiedzenia :)

Oddalona od nas o jakieś 450 km, położona w zachodniej Polsce, nieopodal Odry, zamyka rejon Dolnego Śląska. Zaczęliśmy zgłębiać temat i okazało się, że będzie co robić :)

Spakowaliśmy manatki, wsiedliśmy w samochód (na dodatek zrobiliśmy to tego samego dnia, którego wybraliśmy się na przejażdżkę na rowerach, pokonując pierwszy raz w ten sposób ponad 20 km, o czym można poczytać tutaj) i ruszyliśmy.


Zielona Góra Plac Bohaterów
Zielona Góra, Plac Bohaterów.

Na liście możliwości było wiele opcji. Finał finałów w sobotę wybraliśmy się do MRU. MRU to Międzyrzecki Rejon Umocniony. MRU znajduje się około 55 km od Zielonej Góry i na prawdę robi wrażenie (w co niespecjalnie chciało mi się wierzyć).

Międzyrzecki Rejon Umocniony został stworzony przez Niemców w celu ochrony wschodniej granicy Rzeszy. MRU składa się z trzech odcinków: północnego, centralnego i południowego. Zwiedzaliśmy odcinek centralny - w Pniewie, który wpisany jest do rejestru zabytków a o naszej wizycie w MRU można poczytać tutaj.


Po wizycie w MRU, wracając do Zielonej Góry, zatrzymaliśmy się w Świebodzinie, nad którym króluje Pomnik Chrystusa Króla. Figura rzeczywiście robi wrażenie, wysoka na 36 metrów wymusza zadzieranie głowy do góry. Jeśli mamy szczęście i jest ładna pogoda, widok figury na tle nieba jest piękny:)



Kolejny dzień upłynął nam na spacerze po mieście i poszukiwaniu bachusików. Według legendy, bachusiki to dzieci Bachusa, rzymskiego boga wina. Bachusiki mają propagować winiarskie tradycje Zielonej Góry (wieść niesie, że pierwsze winnice w okolicach Zielonej Góry powstały już około 1150 roku). Spacer w poszukiwaniu bachusików to dobry sposób na zobaczenie miasta. Dzięki Patrycji weszliśmy w posiadanie mapy, na której zaznaczone były miejsca pobytu krasnali (mapę można sobie pobrać stąd). Ilość krasnali się zmienia. Według strony dedykowanej bachusikom, obecnie jest ich 43. Na naszych mapkach zaznaczonych było mniej, a i nie wszystkie udało nam się znaleźć. W poszukiwaniu bachusików odbyliśmy bardzo przyjemny spacerek, a i dzieci chętnie podążały do przodu zapominając, że po drodze można pomarudzić;) Dało się zauważyć, że stare miasto w Zielonej Górze jest ciche i spokojne aczkolwiek bardzo urocze. I tak podobno jest zawsze, nie tylko poza sezonem. Może dla miasta byłoby lepiej, gdyby spacerowiczów i turystów było więcej, dla nas było super:) W czasie spacerku można przysiąść w jednej z wielu kawiarenek albo udać się troszkę w bok i wypić orzeźwiającą bubble tea. My wybraliśmy opcję drugą >>> Bubble tea w Bubble Tea World była super, ilość wariantów do wyboru mogła wprawić w osłupienie.



Po spacerze czekała na Nas kolejna nie lada atrakcja.

Przed naszym przyjazdem do Zielonej Góry Patrycja zapytała, czy chcielibyśmy wybrać się na pierwszy w sezonie mech Falubazu. Ja zupełnie "zielona" w temacie od razu miałam skojarzenie z piłką nożną, zupełnie nie miałam ochoty na mecz, ale myśląc o Emilu, który tego typu atrakcje lubi, stwierdziłam, że może to być całkiem niezły pomysł. Obawiałam się natomiast, że Hani ten pomysł zupełnie nie przypadnie do gustu. Sama już nie wiem jak to się stało, że ostatecznie okazało się, że oczywiście chodzi o wyścigi na żużlu, a zarówno Hania jak i Emil byli tym pomysłem zachwyceni i nie było mowy o opuszczeniu takiej atrakcji!!! Nadto żużel wydaje się być "sportem narodowym" dla Zielonej Góry:). Tym samym sposobność wybrania się na mecz zdecydowanie zyskała na atrakcyjności, a mnie rozszerzyła się definicja słowa mecz. I tak oto znaleźliśmy się na stadionie, oglądając pierwszy raz w życiu i pierwszy w sezonie na własnym torze, mecz żużlowy Falubazu. Nie ma się co rozpisywać - jest głośno, jest tłoczno, są przyśpiewki i skandowanie, są emocje, fani są bardzo zaangażowani. Ogólnie jest moc. Polecam każdemu spróbować tej formy rozrywki - wciąga :)


Krótko podsumowując: weekend w Zielonej Górze i najbliższej okolicy to dobry pomysł. Na listę atrakcji można śmiało wpisać:

> Palmiarnia (my trafiliśmy na remont) link

> planetarium (jak pech to pech, w poniedziałki nieczynne:( ) link

> można trafić na warsztaty robienia słodkości w Krainie Słodkości - link tutaj

> można ruszyć poza miasto, na przykład zobaczyć bunkry

> można ruszyć nad Odrę i odbyć jeden z dostępnych rejsów - klik (to jeszcze przed nami:)










Przy stoliku skandalisty Klema


Spacer ulicami miasta


W Świebodzinie

W drodze do Zielonej Góry


36 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page